Komorowski woli rozmawiać z dziennikarzami?

Jak do tej pory wszystkie prośby o publiczną debatę wystosowane przez kandydata PiS na prezydenta – Andrzeja Dudę – aktualny prezydent Bronisław Komorowski konsekwentnie odrzuca. Przyjął natomiast propozycję wystąpienia w programie „Kropka nad i” prowadzonym przez Monikę Olejnik. W poniedziałek 16 lutego na antenie TVN 24 rozmawiał z dziennikarką m.in. o swojej kampanii, unikaniu publicznych dyskusji oraz pozostałych kandydatach w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Nie zamierzam robić z siebie małpy, ludzie widzą to, co robię – odpierał zarzuty odnośnie swojej małej aktywności i unikania rozmów Komorowski. – Nie chcę mieć politycznego ADHD, nie chcę udowadniać, że jestem strasznie aktywny politycznie. Monika Olejnik nie dawała jednak za wygraną i pytała także, jak prezydent uzasadnia swoje notoryczne wymigiwanie się od nawoływań Dudy i innych kontrkandydatów do publicznej debaty przedwyborczej. Komorowski odpowiedział, że skoro „środowisko pana Dudy unikało debaty przez pięć lat, to on teraz również nie widzi powodu, by w takiej rozmowie wziąć udział”. W odpowiedzi redaktor słusznie zauważyła, że to nie Andrzej Duda unikał rozmowy w kancelarii prezydenta. Na nic zdaje się tu nieco niedojrzałe podejście: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Tym bardziej, że według sondaży, co najmniej 68 proc. Polaków oczekuje takiej właśnie aktywności ze strony aktualnego prezydenta…
W dalszej części rozmowy Komorowski skomentował i ocenił także sylwetki swoich wyborczych rywali. W jego mniemaniu większość kandydatów ma zbyt małą wiedzę i doświadczenie, żeby objąć najwyższy urząd w państwie. – Sugeruje pan, że tylko pan posiada takie kompetencje? Czy to nie oznaka pychy? – podsumowała trafnie Olejnik.
Równie ciekawe było stwierdzenie Komorowskiego na temat pracy sejmowej posłów i senatorów. – Gdybym wierzył we wszystko, co robią posłowie, to bym pewnie na tym trochę wyszedł jak Zabłocki na mydle – ocenił prezydent w kontekście konwencji antyprzemocowej, którą – jak sam podkreślił – będzie musiał samodzielnie jeszcze raz przeanalizować.
Podsumowując i analizując charakter rozmowy z prezydentem, bijącą z jego wypowiedzi ogromną, może nawet – przesadną pewność siebie i swojej wygranej w majowych wyborach, nie można się pozbyć wrażenia, że to tylko „stroszenie piórek”, straszenie rywali na odległość, pozbawione jakiejkolwiek wartości merytorycznej i zwykłej odwagi do publicznej dyskusji. Wspierające Bronisława Komorowskiego sondaże mogą więc okazać się rozczarowujące i całkowicie bez pokrycia.