Nowa premier w razie zagrożenia schowałaby się w domu

Fot. PAP/Rafał Guz
Mamy „nowy” rząd, mamy „nowego” premiera. Jedną z pierwszych kwestii, którą poruszyła nasza „nowa” pani premier Ewa Kopacz podczas swojej pierwszej konferencji prasowej w zeszłym tygodniu, był komentarz w sprawie dostawy broni z Polski dla Ukrainy w związku z rosyjską agresją.
Premier Ewa Kopacz, zapytana o to, czy nasz kraj powinien wysyłać broń na Ukrainę, odpowiedziała:
Wie pan, ja jestem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co ja bym zrobiła, gdyby na ulicy nagle pokazał się człowiek, który nagle wymachuje jakimś ostrym narzędziem, albo trzymał w ręku pistolet? Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jestem mój dom, tam są moje dzieci wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi. (…) Polska powinna zachowywać się jak Polska rozsądna kobieta. Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom, nasze dzieci są najważniejsze.
Pani premier, osoba która tak bardzo obawiała się seksistowskich komentarzy, już podczas pierwszego swojego wystąpienia jako głowa rządu używa stereotypów płciowych (swoją drogą sprzecznych z teorią gender tak umiłowaną przez polityków PO). Pokazuje, że sama przede wszystkim utożsamia się z rolą kobiety, matki, a nie odpowiedzialnego przywódcy, który obroni obywateli i ma siłę pokierować całym państwem.
Aż strach pomyśleć, jak będzie funkcjonował gabinet pod rządami kobiety, która w sytuacji zagrożenia pobiegnie do swojego domu, zabarykaduje drzwi i będzie opiekować się swoimi dziećmi. Także jako minister zdrowia była krytykowana, wystarczy przypomnieć choćby reformę prywatyzacji szpitali czy kompromitację ministerstwa przy wprowadzaniu ustawy refundacyjnej.
Czy pani Ewa Kopacz to nie silny przywódca czy podatna na wpływy i strachliwa niewiasta?
W sprawach obrony narodowej w obliczu konfliktu u naszych wschodnich sąsiadów i w sprawach dyplomacji, jak widać, „nowa” pani premier nie błysnęła.